Coś się kończy, coś się zaczyna...
Początek...
Czasami zastanawiam się po co u diabła było mi to wszystko? Nigdy nie było tak
jak być powinno a jednak uparcie dążyłam do celu.
"Kiedyś może się zmieni" - myślałam skrycie, miałam nadzieję.
Nie zmieniło się, nie licząc tych kilku chwil, kiedy byłam na prawdę szczęśliwa.
Tak na prawdę można je policzyć na palcach jednej ręki. Po tylu latach to na
prawdę smutne.
Koniec....
Siedzimy tu razem na drewnianej ławce, czekając na to co nieuchronne.
Czekamy aż obca osoba powie nam, że to oficjalnie koniec. I w takiej chwili
jak ta, kiedy wiem, że ten etap mojego życia się zakończył czuję nieodpartą
ulgę. Cieszę się, że możemy rozmawiać, jak gdyby nigdy nic i śmiać się pomimo
sytuacji.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Rewolucja na własne i nie życzenie.